Wychodzę na trening. Nie biorę telefonu. Nie biorę
odtwarzacza mp3. Jest ciemno, jest cicho. Zostaję sam na sam z moimi myślami.
Jakie to niepopularne. Wyłączyć na chwilę szum, który nas
otacza. Wsłuchać się w siebie. Jakież to niebezpieczne. Można odkryć coś czego
nie chcielibyśmy usłyszeć. Wyciągnąć o jeden wniosek za daleko. Pomyśleć to co
tak bardzo staramy się zagłuszyć.
Wychodzę na trening. Mam tą jedyną godzinę w ciągu dnia, w
której nikt niczego ode mnie nie będzie chciał. W której ja sam będę wymagał od
siebie. Przez 60 minut będę próbował uciec. I będę się doganiał. Będę tylko ja.
Świat wokół będzie nieznaczącym tłem. Przez chwilę zapomnę o dziś, pozwolę problemom
żeby się zmagały same ze sobą. Wrócę czystszy. Spokojniejszy.
Za te trzy i pół tysiąca sekund rzeczywistość powróci. Odmierzam
czas metronomem własnych kroków.