czwartek, 27 lutego 2014

Godzina dla siebie

Wychodzę na trening. Nie biorę telefonu. Nie biorę odtwarzacza mp3. Jest ciemno, jest cicho. Zostaję sam na sam z moimi myślami.
Jakie to niepopularne. Wyłączyć na chwilę szum, który nas otacza. Wsłuchać się w siebie. Jakież to niebezpieczne. Można odkryć coś czego nie chcielibyśmy usłyszeć. Wyciągnąć o jeden wniosek za daleko. Pomyśleć to co tak bardzo staramy się zagłuszyć.
Wychodzę na trening. Mam tą jedyną godzinę w ciągu dnia, w której nikt niczego ode mnie nie będzie chciał. W której ja sam będę wymagał od siebie. Przez 60 minut będę próbował uciec. I będę się doganiał. Będę tylko ja. Świat wokół będzie nieznaczącym tłem. Przez chwilę zapomnę o dziś, pozwolę problemom żeby się zmagały same ze sobą. Wrócę czystszy. Spokojniejszy.

Za te trzy i pół tysiąca sekund rzeczywistość powróci. Odmierzam czas metronomem własnych kroków.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Krok do tyłu

Czasem trzeba zrobić krok w tył żeby móc pójść do przodu. Tak sobie powtarzam przez ostanie dni. Nie lubię chorować. Nie lubię własnej słabości. Czasem jednak trzeba słuchać co chce nam powiedzieć własne ciało.
Luty jest ciężki w tym roku. Dwa tygodnie w trasie. Treningi o świcie i praca w dużym napięciu. Do tego zmiany temperatury, klimatu. I obniżona odporność – czułem, że jestem w formie. No i rumakowanie skończyło się we czwartek. Wyraźnie osłabiony odpuściłem. Krok w tył. Łóżko, herbata, książka i film zamiast wymarzonej 16km trasy po Warszawie. Byłem na siebie zły, ale kolejne dwa dni też przeleżałem. Tak trochę w pół drogi pomiędzy chorobą, a zdrowiem. No może ciut bliżej choroby. Wiem, że pewnie dałbym radę pobiegać, ale jednak wolałem odpuścić. Są priorytety. Jest ambicja – zrobić 300km w lutym. Ale i cele nadrzędne – Maraton Paryż i Bieg Rzeźnika. Trudno – nie wyjdzie w tym miesiącu ambitny plan. Pierwszy raz od 8 miesięcy nie zrealizuję założeń co do objętości. Ale lepiej poświęcić te 3 dni niż się rozłożyć na dobre.

Pokora. Znowu organizm przypomniał mi co ona znaczy. Ale krok do tyłu jest po to żeby się mocniej odbić do przodu.