poniedziałek, 21 października 2013

Trening na medal

To był spontan. Wybiegając z Pragi miałem w planie wycieczkę na północ – chciałem wpaść zobaczyć cmentarz choleryczny pomiędzy torami na pograniczu Pragi i Targówka. Potem miał być Most Gdański, Staróweczka, Trakt Królewski  i powrót Mostem Poniatowskiego. Ale coś mnie tknęło i postanowiłem odwrócić trasę. Z tym, że jak wbiegłem do Skaryszaka, wiedziałem, że dalej dziś nie pobiegnę.
W 2008 roku startowałem w I Praskiej Dysze. Potem jakoś nie było mi po drodze. Teraz, kiedy podczas wyjścia na trening okazało się, że trafiłem na start szóstej edycji – postanowiłem  wykorzystać okazję i spontanicznie pobiec dychę po Skaryszaku w zawodach. Wiadomo było, że nie będzie to bieg na maksa, że pobiegnę treningowo. Nawet buty miałem trialowe, a nie startowe.
Na starcie spotkałem kilka znajomych osób – między innymi Dorotę, z którą chodziłem do równoległej klasy w liceum. Też biega, zresztą całkiem nieźle. Jest kolejną osobą, którą wciągnął najzdrowszy z nałogów. Co rusz spotykam znajomych sprzed lat na jakimś biegu. Często na Facebooku nagle okazuje się, że ktoś, kogo nigdy nie podejrzewałbym o to – wrzuca status z zapisem swojego treningu. Dorośli, dojrzali ludzie zaczynają swoją przygodę ze sportem amatorskim. Cudownie.


A wracając do treningu na medal? Zrobiony. 10km treningowo w 47:59 :) I medal z tasiemką w barwach Polski i Wenezueli . Cmentarz choleryczny musi poczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz