środa, 2 lipca 2014

Pierwsze półrocze, czyli długo i poważnie o priorytetach i konsekwencji

To tam jest nasz cel
Kiedy szkoliłem menedżerów zawsze ogromnym problemem było ustalenie priorytetów ich działań. Każdy miał kilka, kilkanaście najważniejszych rzeczy do zrobienia. Najczęściej pierwsze próby oznaczenia kluczowych zadań kończyły się tym, że 90% zadań było ocenianych jako priorytet „A”. Rozbijaliśmy potem zadania na pilne i ważne (patrz Macierz Eisenhowera), rangowaliśmy… Dojście do tego żeby wybrać te kilka naprawdę najważniejszych zajmowało sporo czasu. Spotykało się często z niedowierzaniem i niechęcią. Jako zewnętrzny konsultant mogłem pokazać tylko metodę i drogę. Część z uczestników po szkoleniu stosowała się do tej wiedzy, część wracała do dawnych przyzwyczajeń. Najlepszym moim doświadczeniem był telefon, który dostałem od uczestnika 3 albo 4 miesiące po szkoleniu: „Tomek, dzięki, kiedy skupiłem się na tym co najważniejsze wszystko pozostałe zaczęło się układać”.

Z bieganiem jest tak samo. W pierwszym półroczu pękło 1600km. Zrealizowałem najważniejszy cel – przebiegłem Bieg Rzeźnika w niezłym (11:55) czasie. Przy okazji trafiły się 3 życiówki, z których liczyłem może na jedną – tą na 15km. Zaliczyłem 2 maratony, 2 biegi ultra. Bilans bardzo na plus. Nie udało się uzyskać dobrego wyniku w maratonie – Paryż okazał się zbyt pięknym miastem, żeby po nim szybko biegać. Dzięki temu lekkiemu niespełnieniu czuję, że mam jeszcze o co walczyć w drugiej części roku.

Priorytetem „A” było ukończenie Biegu Rzeźnika. Wszystko inne było podporządkowane. Ultra Podkarpacie mógłbym pobiec szybciej, ale sam sobie założyłem hamulec, robiłem zdjęcia, wrzucałem na fejsa. Bo to był sprawdzian mnie, sprzętu, jedzenia, a nie walka o wynik. Walka była w Bieszczadach. Życiówki przyszły przy okazji. Były pokłosiem ciężkich treningów.

Drugą rzeczą o priorytecie „A” było ukończenie kursu instruktorskiego na AWF-ie. Czasem kolidowało to z przygotowaniami do Rzeźnika, ale żeby oba cele zrealizować musiałem zrezygnować z działań o niższym priorytecie. Długie – 35-kilometrowe wybiegania musiałem robić w poniedziałek, a nie w weekend jak zazwyczaj się to planuje, musiałem odpuścić m.in. start w moim ukochanym Maratonie Lubelskim. Po prostu – jak mówi ludowa mądrość – nie da się łapać wszystkich srok za ogon.

Trzeci priorytet „A” to MCI Maratron Mazury. Przebiec go – na szczęście w bardzo spokojnym tempie, ale jednak 43km (był ciut dłuższy) 5 dni przed ultra – brzmi niczym szaleństwo. Tyle, że to była sprawa honoru. Najtrudniejsza do pogodzenia z Rzeźnikiem i dlatego wymagająca specjalnych środków. Dodatkowej regeneracji, odpowiedniej aklimatyzacji w Bieszczadach.

Jest takie powiedzenie:
„Jeśli masz więcej niż trzy priorytety działania, to znaczy, że nie masz żadnego” – Jim Collins
To zdanie przypomniałem sobie 30-go czerwca gdy zobaczyłem, że zrobiłem 242km. z założonych w tym miesiącu 250km. Poczułem żal, że nie zrealizowałem celu, ale przypomniałem sobie, że najważniejszy był Rzeźnik. Te kilka kilometrów mniej poświęciłem dla regeneracji, po to aby podczas najważniejszego startu tego półrocza nogi były lżejsze.
W swojej metodyce preferowałem podejście 3-5-8. Nie więcej niż 3 priorytety „A” – najważniejsze, kluczowe. Nie więcej niż 5 priorytetów „B” – ważnych, ale ustępujących miejsca jeśli będzie trzeba tym ważniejszcym. 8 rzeczy o priorytecie „C” – takich, które fajnie by było zrobić, ale jeśli trzeba – w każdej chwili można je poświęcić.
Nie wierzę w to, że można utrzymać motywację i koncentrację startową na 10 imprez długodystansowych w krótkim czasie. Wiem jak specyficzne i wymagające dla naszej głowy jest biegnięcie przez kilka, albo nawet kilkanaście godzin. Dlatego w sezonie warto postawić na 2-3 jasne cele. Skupić się na ich realizacji i eliminować wszystko, co może przeszkadzać.
Moja tabelka z pierwszej połowy roku wygląda tak:

Zadanie
Priorytet
Realizacja
Uwagi

BIEG RZEŹNIKA < 12h


A

TAK

11:55 J

Kurs Instruktora Sportu LA


A

TAK



MCI Maraton Mazury


A

TAK


Ultra Podkarpacie

B


TAK

8:25

Życiówka na 15km


B

TAK

1:06:44 Chomiczówka

Poprawienie 3:27 w maratonie

B

NIE

3:38 Paryż

Wynik poniżej 44min / 10km

B

TAK

42:12 Bieg Flagi (Personal Best)

Przebiec co najmniej 1500km

B

TAK

1601km

Wszystko pozostałe (w tym życiówka na milę i Maraton Lubelski, którego nie pobiegłem w tym roku) było niższym priorytetem.
Dla drugiej połowy roku przygotowałem taką tabelkę.  

Zadanie
Priorytet
Realizacja
Uwagi

Atak na 3:20 w maratonie


A


36. PZU Maraton Warszawski

Atak na 1:32 w półmaratonie

A


Półmaraton Praski lub ew. Półmaraton Królewski

Zwiększyć sprawność ogólną w tym siłę i gibkość

A




Chudy Wawrzyniec

B




Poprawić PB na 10km


B


Do Biegu Niepodległości włącznie

Przebiec co najmniej 1500km

B






B






B



Jak widać mam jeszcze miejsce na dwa cele o priorytecie B. Może coś się jeszcze wyklaruje, może Bieg Szlak Trafi przejdzie z priorytetu C, na B. Ale wiem już jakie najważniejsze zadania mam na najbliższy czas. Teraz pora dobrać środki.

Wielu biegaczy biega spontanicznie i nie planuje w dłuższym okresie. Dziś start tu, jutro tam. Za tydzień fajna połówka – biegnę! We środę trening z grupą X – przyjdę.. Mi jednak podejście bardziej uporządkowane i zaplanowane przynosi bardzo dobre rezultaty, ale też pozwala uniknąć wielu frustracji na starcie. Oczywiście – porażka może boleć dużo bardziej, ale wtedy wiem jak wyciągnąć wnioski.

Zachęcam Was do podejścia 3-5-8 nie tylko w bieganiu, nie tylko w biznesie. Kiedy skupimy się na tym co najważniejsze, reszta zaczyna się układać. Po prostu. Kiedy gonimy sprzeczne cele, wpadamy w chaos, przestajemy działać konsekwentnie. Krążymy, zbaczamy ze ścieżki, gubimy się. Ale jeśli wiemy co jest naszym najważniejszym celem – możemy iść prosto. Przez ostatnie pół roku śpiewałem sobie w najtrudniejszych momentach refren piosenki Kultu


„Idę prosto nie biorę jeńców żadnych…”

2 komentarze: