Pixabay |
Biegam regularnie już prawie 9 lat i powiem Wam coś:
bieganie jest nudne! Cudowne, ale nudne. Herezja? Może trochę tak. Czułem to od
jakiegoś czasu, ale nie potrafiłem tego zwerbalizować. Ale dziś rano, kiedy leżałem w
wannie tytuł tego felietonu przyszedł do mnie sam. Zanurzony w ciepłej wodzie zrozumiałem.
Bieganie jest nudne.
Oczywiście, nie w taki sposób jak o tym myślą niebiegający
mugole. Jeśli ktoś sporadycznie wychodzi potruchtać, to wiem, że trudno jest
złapać tę biegową koncentrację na rytmie kroków i oddechów. Na pewno sporty
zespołowe dają więcej stymulacji i bodźców na minutę, ale bieganie daje inny
rodzaj doznań. W tym sensie – nie jest nudne. Nudne stało się dla mnie coś
innego…
Siedziałem w kuchni obskurnego hostelu gdzieś w Europie.
Przez korytarz przewijali się identyczni backpackerzy. Wszystko było do bólu
konwencjonalne. Dormitoria, trasy turystyczne i kolejne destynacje. Te same przewodniki
i konserwy. Dziewczyny w krótkich spodenkach i traperach, chłopaki w bojówkach
i T-shirtach. Where are you from? Have
you been to…? Do you know how to get to…? It’s absolutelty amazing and uncommon
place! Small-talki i licytacja, kto dotarł w bardziej „nieturystyczne”
miejsce. Grupa ludzi, których trajektorie życia przecięły się w tym miejscu i
czasie, ludzi którzy zobaczą się raz w życiu. I wśród gwaru podchmielonych
zdobywców świata przysiadł się V. Przy kolejnym sączonym piwie spytał mnie: „But
deep in your heart, are you a happy man?”. Przegadaliśmy pół nocy i rozjechaliśmy
się do naszych światów.
Jest taki dowcip: Po
czym poznać na imprezie triathlonistę lub biegacza? Po niczym, sam Ci o tym
powie. Bieganie bardzo karmi ego biegającego. Dlatego niezbyt lubię imprezy
z biegaczami. Życiówki, nowe buty, ciężkie treningi, udane starty… Trasy, błędy
pomiaru, odżywianie, kolejne wyzwania… Słyszałem to setki razy, sam o tym mówiłem
o tym tysiące razy. Miliony. Tak moi drodzy… o większości z Was wiem jaki macie
rekord w maratonie, gdzie pobiegniecie w przyszłym roku, jakie są Wasze
ulubione buty. A nie wiem kim jesteście. Tak po ludzku. Gdzie pracujecie, jacy
jesteście „deep in your heart”… Bo bieganie to często wygodna poza, ucieczka,
łatwy sposób karmienia własnego ego. Sam wiem o tym najlepiej. Ale za
kilometrami stoi człowiek. Za życiówkami, wybieganiami jest „real life”. Mniej
spektakularne. Ten nasz piec, w którym palimy
treningowymi endorfinami. Znam ludzi, którzy biegają kompulsywnie. Znam takich,
którzy biegają straceńczo. Znam takich, którzy uciekają i takich, którzy gonią.
Wszyscy oni też mieszkają po trochu we mnie. Znam te historie…
Dziś wieczorem kultowy „Bieg od Metra”. Ponad 23km wzdłuż
wciąż jedynej linii warszawskiego metra. Prawie 3 godziny (światła,
skrzyżowania itp.) w tempie konwersacyjnym. Nie chcę dziś gadać o bieganiu. To
jest nudne. Chcę słuchać o Was. Bez odznak w endo, bez statusów na fejsie. Bo
ciekawi są ludzie. Bieganie jest nudne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz