sobota, 26 kwietnia 2014

Jasne...

Dariusz Pender (Getty Images)
Jasne
Powiedziałem „Jasne!”, ale to nie był mój głos. Był jakiś przyduszony, piskliwy i wilgotny. Nie było sensu by próbować powiedzieć coś jeszcze. Odwróciłem się niby do ćwiczeń, obtarłem ukradkiem łzę, odchrząknąłem i pomyślałem: „jak mogłem w ogóle o tym nie pomyśleć”. I chociaż okazało się, że za siebie powinienem się wstydzić, to jednak dominowało u mnie poczucie dumy. Ojcowskiej.
Weekendy ostatnio spędzam na AWF-ie. Zakochałem się w bielańskiej uczelni, przestrzeni, atmosferze. Kuźni mistrzów. Zabrałem dziś ze sobą syna – pokazać mu jak to wszystko wygląda. Chciałem żeby przesiąkał tą atmosferą, żeby poznawał rzeczy, miejsca, ludzi, którzy mogą otwierać ścieżki, które ja odkryłem 30 lat za późno. Niesamowite jest to, że kiedy trenujesz na jednym sektorze hali – kilka metrów dalej rozgrzewa się choćby Mistrz Olimpijski. A po bieżni na pewno biega jakiś przyszły olimpijczyk.
Podekscytowany pokazałem Jasiowi Tomasza Majewskiego i Piotra Małachowskiego. Obok nas trenował podwójny Mistrz Olimpijski z Wicemistrzem. Dość niecodzienna sytuacja dla sportowca amatora. Cieszyłem się nie tylko swoim szczęściem, ale i tym, że mogę to młodemu pokazać. Tyle, że na Jasiu to nie zrobiło wielkiego wrażenia.
- Jasiu, zobacz to niecodzienna sytuacja zobaczyć takich znakomitych olimpijczyków z bliska. Pewnie nigdy w życiu nie widziałeś jeszcze takich mistrzów.
- Widziałem. Olimpijczycy byli u mnie w szkole.
- Ale kiedy? Była kiedyś u Was Monika Pyrek, ale wtedy jeszcze do tej szkoły nie chodziłeś
- A całkiem niedawno. Szermierze i inni, którzy zdobyli medale na Paraolimpiadzie…

Powiedziałem „Jasne!”, ale to nie był mój głos…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz