Dariusz Pender (Getty Images) |
Jasne
Powiedziałem „Jasne!”, ale to nie był mój głos. Był jakiś
przyduszony, piskliwy i wilgotny. Nie było sensu by próbować powiedzieć coś
jeszcze. Odwróciłem się niby do ćwiczeń, obtarłem ukradkiem łzę, odchrząknąłem
i pomyślałem: „jak mogłem w ogóle o tym nie pomyśleć”. I chociaż okazało się,
że za siebie powinienem się wstydzić, to jednak dominowało u mnie poczucie
dumy. Ojcowskiej.
Weekendy ostatnio spędzam na AWF-ie. Zakochałem się w
bielańskiej uczelni, przestrzeni, atmosferze. Kuźni mistrzów. Zabrałem dziś ze
sobą syna – pokazać mu jak to wszystko wygląda. Chciałem żeby przesiąkał tą
atmosferą, żeby poznawał rzeczy, miejsca, ludzi, którzy mogą otwierać ścieżki,
które ja odkryłem 30 lat za późno. Niesamowite jest to, że kiedy trenujesz
na jednym sektorze hali – kilka metrów dalej rozgrzewa się choćby Mistrz
Olimpijski. A po bieżni na pewno biega jakiś przyszły olimpijczyk.
Podekscytowany pokazałem Jasiowi Tomasza Majewskiego i
Piotra Małachowskiego. Obok nas trenował podwójny Mistrz Olimpijski z
Wicemistrzem. Dość niecodzienna sytuacja dla sportowca amatora. Cieszyłem się
nie tylko swoim szczęściem, ale i tym, że mogę to młodemu pokazać. Tyle, że na
Jasiu to nie zrobiło wielkiego wrażenia.
- Jasiu, zobacz to niecodzienna sytuacja zobaczyć takich
znakomitych olimpijczyków z bliska. Pewnie nigdy w życiu nie widziałeś jeszcze
takich mistrzów.
- Widziałem. Olimpijczycy byli u mnie w szkole.
- Ale kiedy? Była kiedyś u Was Monika Pyrek, ale wtedy
jeszcze do tej szkoły nie chodziłeś
- A całkiem niedawno. Szermierze i inni, którzy zdobyli
medale na Paraolimpiadzie…
Powiedziałem „Jasne!”, ale to nie był mój głos…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz